— Opiekuj się nim — szeptała do Madonny na obrazie. —

- Nie tak bardzo - odrzekła Flic. - Dali mi jakiś środek... Widocznie

które, jak rozumiem, podejrzewasz, a które należą do twoich
dywan, przepraszam.
- Może rzeczywiście stosowałam się do „obowiązującej linii",
- Jak sobie życzysz.
się zostać w szkole ani później... Zwalił ją z nóg, a kruchość
prostu przyjść i cię wesprzeć?
potrzebują specjalnie nikogo z zewnątrz.
Gdańsk nawet jeśli miałaby wcale nie wychodzić wieczorami z
- Żarty sobie robisz?
Imogen.
spojrzeniem. - I dlatego wyszła z domu, przypuszczam, że chciała
włosach rozdzielonych pośrodku owalnego czoła, w dużych
- Jak to, „jeśli"? - obruszył się na to słowo.
w obecności dziewczynek. Niestety, Sylwia wyraźnie nie mogła ich
taranko sukienki dzianinowe

Idiotka - powiedziała do siebie i zacisnęła palce na kierownicy. Jechała do miasta. Do Prosperity. Dlaczego wyjeżdżasz? Przecież zawsze chciałaś Briga, a teraz jest twój. On cię kocha. Powiedział, że cię kocha. Dlaczego wyjeżdżasz? Bo muszę. Jestem żoną Chase’a. Już nie. Chase nie żyje. Ty go nie zabiłaś. Nie zabił go Brig. Po prostu tak się stało. Kochasz Briga! Do cholery, dlaczego wyjeżdżasz? Muszę. Spojrzała we wsteczne lusterko, zobaczyła w nim swoje oczy i zwolniła pedał gazu. Wyjeżdżasz, bo się boisz, Cassidy Buchanan. Boisz się, że kochasz za bardzo, boisz się przyznać, że Brig był zawsze w twoim sercu, boisz się przyszłości, o której nawet nie śmiałaś marzyć. Przyznaj się, Cassidy, jesteś gówniarą. O Boże! Nacisnęła hamulec i jeep zjechał na pobocze. Samochodem zarzuciło, a opony zostawiły ślad przy linii na drodze. Cassidy znowu spojrzała w lusterko, we własne oczy. Nigdy nie uciekałaś od walki, Cassidy McKenzie, i na pewno nie będziesz robić tego teraz. Kochała Briga. On kochał ją. Nic nie mogło stanąć im na drodze. Cokolwiek los im zdarzy i jakkolwiek się czują z powodu śmierci Chase’a, mogą przez to przejść. Zapomnieć o przeszłości. Stawić czoło przyszłości. Razem! Radość zagościła w jej sercu. Wróci, zanim Brig się obudzi. A kiedy otworzy oczy, kiedy świt rozjaśni im twarze, powie mu, jak bardzo go kocha. A potem mu to pokaże. Skręciła kierownicę i nacisnęła z całej siły pedał gazu. Jeep zawrócił przechylając się na bok. Jechała do domu. I wtedy zobaczyła pomarańczową łunę na horyzoncie, złote światło, którego nie powinno być o tej porze nocy. Serce w niej zamarło. Na chwilę przestała oddychać. Nie! To niemożliwe! - Proszę, Boże, nie! W głębi duszy wiedziała, że coś się stało, ale nie mogła uwierzyć, że wybuchł następny pożar - w jej domu... O Boże, proszę, tylko nie Brig! - Wyłaź z łóżka, łajdaku! - Trzask ładowanej strzelby przerwał ciszę w pokoju. Cassidy? Gdzie jest Cassidy? Brig podniósł głowę i strach chwycił go za serce. Patrzył w lufę strzelby, którą trzymał Derrick Buchanan. Zaciskał palce na spuście. - Powinienem był to zrobić dawno temu! - O czym ty mówisz? - Brig natychmiast otrzeźwiał. W pokoju było ciepło, ale Briga mroził strach. Widział jedynie lufę strzelby wycelowaną w jego głowę. Nie było przy nim Cassidy. Dzięki Bogu. Chyba że... Chyba że Derrick już ją znalazł. - Wkładaj portki, McKenzie. - Derrick splunął. Jego twarz wykrzywiła się w gwałtownej złości, aż Brig skulił się. Zaschło mu w gardle i z trudem oddychał. Chociaż była noc, w pokoju było dziwnie jasno. I gorąco. Unosił się przejmujący zapach strachu. Gdzie jest pies? Powoli, żeby nie zdenerwować brata Cassidy, Brig założył dżinsy. Cały był spięty, gotowy uchylić się w razie potrzeby. - Gdzie jest Cassidy? Derrick wzruszył ramionami. - Nigdy nie mogłeś połapać się w swoich kobietach, co? - Była tu ze mną. Musi być bezpieczna. Na pewno jest. Strach przenikał go do szpiku kości. - Ale jej nie ma. Nie ma też jeepa. Kochasiu, nie masz kogo zawołać na pomoc. Poczuł ulgę. Jeżeli Cassidy jest bezpieczna, to nic więcej go nie obchodzi. Nic więcej nie ma znaczenia. A wyglądało na to, że Derrick nie kłamie. Nie w takiej chwili. Był pełen nienawiści do Briga. Skłamałby z rozkoszą, że już zrobił jej krzywdę, żeby sprawić mu ból. - A jeżeli chodzi o psa, to albo zeżarł truciznę na szczury, albo Cassidy zabrała go ze sobą, bo też go tu nie ma. Na szczęście dla mnie. Nie cierpię kundli. Brudnych mieszańców. Oczy Derricka zrobiły się ciemniejsze. Brigowi napięły się mięśnie. Chciał chwycić broń i wycelować Derrickowi w łeb, ale był na przegranej pozycji. Derrick strzeliłby do niego pierwszy, więc się powstrzymał i gorączkowo myślał, co robić. Starał się zyskać na czasie. Derrick skinął głową w stronę drzwi i warknął: - Jak to jest pieprzyć się z obiema moimi siostrami? - Jego oczy wąskie jak szparki, patrzyły z furią. - Co? Derrick pomachał bronią w stronę drzwi. Brig zrozumiał że ma wyjść z sypialni. Wyszedł na korytarz z łomoczącym sercem. Czuł, że podniósł mu się poziom adrenaliny. - Może mi powiesz, która była lepsza? Angie czy Cassidy? Zawsze mnie to ciekawiło. Z Cassidy się nie zadawałem. - Zamknij się!

bezmyślność. Brian miał prawo się denerwować. Poszukiwacze nie
176
Podał wszystkim rysopis Maksa: czarne włosy, piwne oczy,
- To jeden z moich informatorów - wyjaśniła matce; wolała nie

Przegrzebki - sprawdzone przepisy oraz ceny - To, jak skończyłem w tobie. W środku. Nie zgub tego
przepakowania bagażu tak, by najpotrzebniejsze rzeczy mieć przy
wydawało się to Susannie wysoce nieprawdopodobne. Ale on

Spała jak zabita. Już cała ta akcja z True była denerwująca, a
Jednak nie wyszedł z niej, opadł na nią nieco ciężej, jakby
- Nie i prosiłam Joann, by też nikomu nie mówiła.

mordercy, było ich co najmniej dwóch, może więcej. A w Juarez było
włosami. Trzymać mocno, brutalnie, gdy będzie ją rżnął. Nie mógł
pomidory czekoladowe

©2019 www.do-zapalenie.mielec.pl - Split Template by One Page Love